Pielęgnacja twarzy i Nobel za ten krem
Zaczniemy od kremu. Pielęgnacja twarzy właśnie tym kremem, zdziała cuda. Historia tego kremu bierze swój początek w Nagrodzie Nobla, przyznanej w 2015 roku trzem naukowcom z dziedziny chemii. Otóż odkryli oni mechanizmy, dzięki którym komórka jest w stanie naprawić uszkodzenia DNA, do których nieustannie dochodzi. Nie wiem czy zdajecie sobie sprawę, ale każda komórka w naszym ciele dzieli się nieprzerwanie. Pewnie pamiętacie to z biologii. Można by to porównać do zaczynu na ciasto. Kiedyś moja mama dostała trochę zaczynu na jakiś taki magiczny chleb, ten zaczyn ciągle się namnażał i wkrótce moja mama mogła nim obdzielić kilka sąsiadek zostawiając sobie porcję. Tak samo robią komórki w naszym organizmie. A gdzie drwa rąbią, tam wióry lecą. Dlatego podczas tych podziałów dochodzi do uszkodzeń. Szacuje się, że w ciągu jednej godziny może dojść nawet do kilkunastu uszkodzeń w jednej komórce.
Wcześniej wspomniani naukowcy odkryli mechanizmy naprawcze, a Eveline wykorzystało je w swoim kremie Rose Revita Expert 30+. Ten krem, nie tylko rewelacyjnie nawilża, mimo lekkiej konsystencji (takie kremy lubię najbardziej), to jeszcze stymuluje prawidłowy proces namnażania się nowych komórek w naszym ciele. Brzmi skomplikowanie, ale sprowadza się do tego, że w naszej skórze powstają nowe komórki pozbawione uszkodzeń. A wiecie, co jest najlepsze? To widać. Skóra staje się bardziej nawilżona, jędrna i świetlista. Kosmetyk za dwadzieścia kilka złotych, a działanie godne nagrody Nobla. Duży plus za różę w składzie. Uwielbiam różane kosmetyki, szczególnie gdy idealnie się nadają na taką porę roku, jak jesień. Pielęgnacja twarzy na 5+.
Cosmetum Mobile – boskie serum na wszystko. Skuteczna pielęgnacja twarzy i nie tylko!
Janek na wszystkie bolączki świata miał scyzoryk szwajcarski. Kiedy tylko coś psuje się w domu wystarczy, że Janek sięga za pazuchę po to wielofunkcyjne cudo i wszystko wraca do działającej normy. Drogie Panie, dziś przedstawiam Wam kosmetycznego następcę tegoż wynalazku: myPOWERelixir od Miya Cosmetics. Jedno małe pudełeczko, które w swojej kosmetyczce powinna mieć każda z Was. To naturalne serum rewitalizujące, bomba witaminowa to prawdziwy cud. Skład na pięć z plusem: antyoksydanty, witaminy, kwasy Omega 3 i 6. A wszystko to z naturalnych składników takich jak: olejki chia, olejek eteryczny z gorzkiej pomarańczy, olejek ze słodkich migdałów, olejek kokosowy, masło mango i wiele innych.
To serum to taki kameleon wśród kosmetyków: na pierwszy rzut oka gęsty, ale pod wpływem ciepła dłoni zamienia się w olejek. Na co i jak go stosować? Jako serum rewitalizujące skórę, jako olejek do pielęgnacji i masażu skóry, jako serum pod oczy, jako upiększającą maseczkę na noc, jako serum do ust, a w połączeniu z podkładem działa jak rozświetlasz na kościach policzkowych. Jeden kosmetyk, a tyle zastosowań – szczególnie przydatnych na jesień, kiedy ciało potrzebuje odpowiedniego nawilżenia. A do tego pachnie obłędnie. Do 11 października na hasło SuperStyler możecie je kupić na tej stronie (klik) o 20% taniej. Śmigajcie, macie czas tylko do środy (11.10).
Inspiracja rytuałami japońskimi
Od jakiegoś czasu zgłębiam wiedzę na temat kosmetyków pochodzących z Azji. Niejednokrotnie pisałam o nich na blogu. Najbardziej uwodzi minie cały ten schemat pielęgnacyjny, te wszystkie rytuały zupełnie odmienne od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajone w Europie. Kiedy więc na drogeryjnej półce w oko wpadła mi seria Dove Nourishing Secrets, od razu zapragnęłam ją przetestować. Na opakowaniu oznakowanie: „inspirowane rytuałami Japonek”. Seria zawiera w sobie prawdziwie wschodnie składniki: ekstrakt z różowego kwiatu lotosu i woda ryżowa. Byłam ciekawa działania, zapachu, konsystencji. Przetestowałam wszystkie trzy kosmetyki dostępne obecnie na naszym rynku: szampon nawilżający, balsam do ciała i żel pod prysznic. Wszystkie trzy mają obłędny i bardzo trwały zapach.
W ogóle z szamponami Dove jest tak, że w odróżnieniu od innych, ich zapach utrzymuje się na włosach bardzo długo. A tu jest on ogromnym atutem. Seria pachnie inaczej niż wszystkie inne dostępne do tej pory. Kosmetykiem, który szczególnie przypadł mi do gustu jest balsam do ciała. Szybko się wchłania i nie zostawia śladów na ubraniu. Pięknie pachnie przez cały dzień (nie zmienia zapachu po kontakcie ze skórą), a do tego nawilżenie utrzymuje się bardzo długo. Szczerze polecam Wam ten kosmetyk szczególnie, że za parę chwil rozpocznie się sezon grzewczy i nasza skóra oraz włosy będą potrzebowały dużo skuteczniejszego i trwalszego nawilżenia. Ten kosmetyk to konieczny must have na jesień i zimę.
Z głębin serca
Jeśli do demakijażu używacie kostki myjącej, żelu lub olejku, to taka naturalna gąbeczka od Lullalove na pewno przypadnie Wam do gustu. W 100% naturalna, łatwa w utrzymaniu. Idealnie zbiera zanieczyszczenia z twarzy, a przy tym jest bardzo delikatna i nie podrażnia skóry. Dzięki swojej porowatej budowie masuje twarz poprawiając w niej ukrwienie, a wszystko to wpisuje się w rytuały, którymi ja ostatnio totalnie się zachwycam. Przy okazji polecam Wam też dziecięce gąbki do mycia ciała.
Płyn micelarny w kawałkach
Odkąd przekroczyłam magiczną granicę trzydziestu lat mam hopla na punkcie zmywania makijażu. Serio! Nawet jeśli zdarzy mi się przysnąć podczas karmienia, to nawet w środku nocy potrafię się zwlec z łóżka i wykonywać wszystkie te demakijażowe rytuały. I pomyśleć, że jeszcze 5 lat temu potrafiłam wrócić z imprezy w środku nocy i położyć się spać w opakowaniu (tak wiem, patologia). Dlatego w dzisiejszym zestawieniu chciałabym polecić Wam coś jeszcze. Płyn micelarny w chusteczce do oczyszczania twarzy i oczu. Idealny w nieoczekiwanych momentach, na przykład na wyjazdach, albo po ciężkim dniu, kiedy samo wyciągnięcie wacika z woreczka urasta to rangi rzeczy niewykonalnej. Pielęgnacja twarzy z tym płynem to łatwizna!
Wiem, że jest mnóstwo chusteczek do demakijażu, ale te są nasączone naprawdę dobrym płynem micelarnym. A o to trudno. Kto testował Tołpę ten wie, że ta polska marka robi dobrą robotę, a w oczyszczaniu skóry twarzy są mistrzami. Dlatego Drogie Panie: na wyjątkowe okazje i w nieoczekiwanych momentach polecam płyn micelarny w chusteczkach.
Coś na włos
Często pytacie mnie o kosmetyki przeciwko wypadaniu włosów. A ja dziś przekornie polecę Wam coś na ich szybszy porost. I zdradzę Wam, że większość dostępnych preparatów działa nie na hamowanie wypadania, tylko na przyspieszenie wzrostu nowych włosów. Tak właśnie działa Blooming Elixir z serii Rain Dance Artego. Wzmacnia i przyspiesza wzrost włosów. Jest polecany nawet osobom po chemioterapii. Co mi się w nim podoba? Żelowa konsystencja, która nie obciąża włosów i to, że można go stosować codziennie. A jak się coś stosuje codziennie, to rezultaty są widoczne dużo szybciej. Proste? Cały szkopuł tkwi w działaniu tegoż preparatu. Jego składniki pobudzają krążenie skóry głowy, dzięki czemu więcej substancji odżywczych dostaje się do cebulek. Mnie to przekonuje, aby nabyć jako kosmetyk w sam raz na jesień.
Pomadka z kwiatkiem
Kupiłam z ciekawości na Asos.com. Pomyślałam, że nawet jeśli to, co o niej piszą jest ściemą, to przynajmniej będzie cieszyła oko w kosmetyczce. Już sam jej wygląd jest zaprojektowany niebanalnie. Mała, przezroczysta pomadka z kwiatkiem zatopionym w sztyfcie. Ale to nie koniec bajerów. Otóż ta bezbarwna pomadka barwi usta na różne odcienie fioletu w zależności od PH skóry. I wiecie co? To działa. Niby totalnie przeźroczysta, ale po chwili na ustach staje się lekko fuksjowa. Jako kosmetyk nawilżający sprawdza się pierwsza klasa. A pisze Wam to osoba która używa pomadki ochronnej raz dziennie. Dlatego jeśli lubicie takie wynalazki, to szczerze polecam. Pomadka to Winky Lux.