Widzę je. Przyglądam się uważnie jak robią piętnaście czynności jednocześnie. Karmiąc piersią, odpisują na maile, przez telefon ustalając szczegóły kawy z koleżankami. Są takie piękne i szczęśliwe. Same mówią o sobie matki nieperfekcyjne.
Gdzie się podziały wystraszone Matki Polki, dla których pozostanie z dzieckiem w domu, sam na sam było wyzwaniem. Gdzie te matki niewyspane, z kołtunem na głowie i obłędem w oczach. Szukam i nie znajduję. Jeśli więc ty martwisz się o nie, o to czy dadzą sobie radę w nowej roli, to radzę nie rób tego. Nie trać czasu, bo one mają go mniej od ciebie, a zobacz jak dobrze nim gospodarują.
Potrafią odpuścić tam, gdzie gra nie jest warta świeczki. Wiedzą, że nie będą we wszystkim perfekcyjne i dają sobie do tego prawo. Rozumem pojmują, że szczęśliwa mama to szczęśliwe dziecko, więc nie myślą wyłącznie o potomku. Potrafią pójść na zakupy i całą kasę wydać tylko na przyjemności. Potrafią wyjechać do SPA bez wyrzutów sumienia. Ich mężowie są szczęśliwi, bo one swoim spełnieniem potrafią zarażać wszystkich wokół. Biorą dziecko pod pachę i jadą na drugi koniec świata. W końcu zrozumiały, że dziecko nie jest z porcelany. Wiedzą, że dziecko nie jest przeszkodą.
Czasami żałuję, że już nie ma tych dawnych matek niemrot. Bo gdyby były, to ja mogłabym pisać do nich. Pisać i radzić im jak nie bać się macierzyństwa. Jak kochać siebie, kochając dziecko i męża jednocześnie. Ale one już to wszystko wiedzą i absolutnie nie potrzebują żadnych rad.
Nie ma dla nich rzeczy niemożliwych. Nie ma miejsc, w które nie pójdą z dzieckiem, nie ma sytuacji, w których pomyślą: ‚nie dam rady”. Dawno przestały wierzyć, że dziecko je ogranicza. A swoim podejściem dodają otuchy innym, debiutującym matkom. Wracają do pracy i nie umierają z tęsknoty. Emocje układają w głowie tak, żeby wszystkiego było po trochu. Tu szufladka z miłością do męża, tu szufladka z samorealizacją, a i jeszcze ta, z uwielbieniem dla dziecka. Wszystkie wypełnione po brzegi, a w każdej porządek.
Mimo swej siły, czasami tylko nie do końca wierzą we własne możliwości, a może po prostu się nad tym nie zastanawiają. Ciągle jeszcze nazbyt skromne. Zapytane jak to robią, odpowiadają lekko skrępowane, że jakoś tak im to wychodzi. Żyją pełnią życia i już dziś wiedzą, że nie muszą rezygnować z niczego. Mają ciastko i zjadają ciastko.
Takie zajęte, a bije od nich spokój. Tym spokojem mogłyby obdzielić sto dwadzieścia Krystyn Pawłowicz i jeszcze by sporo zostało. Są zmęczone, ale nie trąbią o tym wszem i wobec. Lubią to zmęczenie, bo ono daje im poczucie dobrze wykorzystanego czasu. Potrafią śmiać się z własnej niedoskonałości. Z tego, że dziecko poszło do żłobka w adidasach, choć za oknem mróz. Dają sobie prawo do błędów i potknięć. W jednej chwili stają się zaradne i takie samodzielne. Nikt nie zburzy ich poczucia tego, że robią dobrze. Dla siebie samych są sprzymierzeńcem, a nie wrogiem. Wolą posiedzieć dłużej w słońcu, na placu zabaw, niż wyprasować całą stertę niemowlęcych ubranek. Bo właśnie to czyni je matkami idealnymi. Przestały żyć w poczuciu winy, karmiącą pierś wypięły do przodu, mleko modyfikowane na wszelki wypadek spakowały do podręcznej torby i kroczą dzielne, takie dumne. Klękajcie narody, one nadchodzą!
Czekam na nie… Chociaż już zauważyłam, że nieśmiało wychylają się matki, które ze stwierdzeniem “matka matce wilkiem” niewiele mają wspólnego. Ale może dlatego, że ich pociecha jest w podobnym wieku co moja…? Bo matki mające starsze potomstwo zawsze wiedzą więcej, lepiej, a ty kmiocie siedź i słuchaj. A! No i nie masz prawa mieć innego zdania! Absolutnie nie pozwalaj dziecku decydować co chce zjeść bo będzie wybredne i nic nie będzie jadło! No i niech cię ręka boska broni abyś je w czymkolwiek wyręczała/tuliła! Zero pomocy, zero litości! A że ich dziecko je tylko chipsy/chrupki/parówki, a w wieku 3 lat… Czytaj więcej »